poniedziałek, 11 listopada 2013

- 05 - konwent desu

Jak nie wiecie, czy idziecie w dobrą stronę na konwent, to zawsze patrzcie czy pod Waszymi nogami nie leżą przypinki. Jeśli leżą, to znaczy, że idziecie w dobrym kierunku. W taki właśnie sposób, nie dość, że uświadomiłyśmy sobie, iż idziemy w dobrą stronę, to zainwestowałam w darmową przypinkę. 
Wczoraj wróciłam z Baki i zdałam sobie sprawę, że w sumie, to kupiłam bardzo mało. Wydałam, może i dużo, ale pięć mang, przywieszka i trzy przypinki, to na prawdę niewiele, a reszta forsy, poszła na żarcie. Powyższy zaś bazgroł, przedstawia typową sytuację na konwentach. Randomowi ludzie przytulają się do Ciebie, pchają Ci się na śpiwór, postanawiają zmienić Ci fryzurę, piją bez pytania z Twojej butelki, jedzą Twoje jedzenie - właśnie tak wygląda przeciętny pobyt na konwentach mangowych. I właśnie za to, najbardziej kocham mangowców.
Co mogę powiedzieć na temat Baki? Cóż, dawno się nie czułam jak sardynka, więc ludzie z kolejki na cosplay, postanowili mi przypomnieć to uczucie. W ciul ludzi i wydaje mi się, że 1000 to minimum. Do godziny 15-16, przed szkołą stał wężyk, dopiero potem zaczął on się zmniejszać. Spałyśmy na korytarzu, co okazało się być o wiele lepszym wyjściem, niż sleep. U wystawców, ceny sufitowe, już nie wspominając o koreańskim żarełku, w którym za lizaka z One Piece, musiałeś dać dwie dychy, ale pomińmy. Tegoroczna Baka, na pewno idzie na plus. Na Love'a nie wiem czy pojadę, ale powątpiewam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O mnie

Moje zdjęcie
możecie mnie dorwać jeszcze tu i tu no i tu